Alethea

...kryszta³owa wyspa


#1 2009-07-13 15:10:17

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Budynek biblioteki

...zewnêtrze...



Biblioteka miejska od miesi±ca znajdowa³a siê w nowym okaza³ym budynku po³udniowej dzielnicy. Od strony ulicy tylko mosiê¿na brama styka³a siê z marmurami drogi. ¦ciany symetrycznie po lewej i prawej stronie zaokr±gla³y siê, najprawdopodobniej zamykaj±c siê w kole. By³y bia³e, obro¶niête bujnie wielowiekowym bluszczem. Tu i ówdzie mê¿czy¼ni i kobiety nosz±cy szaty nowicjuszy Arianny z pieczo³owito¶ci± dogl±dali ro¶liny. Inni, zdaj±cy siê byæ nowicjuszami Lahagana krz±tali siê przenosz±c z podje¿d¿aj±cych karet zwoje. Ogólne wra¿enie ruchu przywodzi³o na my¶l bzycz±cy pszczeli ul.

Po przekroczeniu bram, go¶æ mia³ okazjê znale¼æ siê na owalnym dziedziñcu. ¦ciany do której by³y przytwierdzone zawiasy wej¶cia zdawa³y siê byæ nadzwyczaj w±skie, rozszerzaj±c siê jednak równomiernie, tak a¿eby normalne sale mog³y byæ w budynku. Na placu równie¿ panowa³ ruch, choæ czê¶æ pracuj±cych przysiad³a przy fontannie znajduj±cej siê na samym ¶rodku. Rze¼ba przedstawia³a powabn± syrenê otoczon± przez swoje siostry. Rze¼ba uwieczni³a, jak z morskich fal wyci±ga zwój, co zapewne odnosi³o siê do jakiego¶ dawno zapomnianego mitu. Dok³adnie na przeciwko bramy znajdowa³y siê olbrzymie drewniane drzwi prowadz±ce zapewne do wnêtrza owego miejsca. Po lewej stronie dla patrz±cego gro¼nie spogl±da³ na ka¿dego Wielki Reptilion dzier¿±cy ksiêgi i zwoje. Po prawej w nieco zuchwa³ej pozie znalaz³a siê Cares - opiekunka sztuk wy¿szych, spogl±daj±ca na skamienia³ego towarzysza z rozbawieniem. U jej stóp dwie mniejsze ch³opiêce postaci bezczelnie pokazywa³y jêzyk jaszczurowi.

...wnêtrze...



Ka¿dy wchodz±cy móg³ zapomnieæ o oddychaniu i z zapartym tchem obserwowaæ wnêtrze nowej miejskiej biblioteki. Wysoki sufit, liczne gobeliny i ca³e o¶wietlenie bêd±ce dzie³em genialnych architektów którzy zwyk³e s³oneczne ¶wiat³o rozszczepiali licznymi ukrytymi lustrami. Wchodz±cy po przej¶ciu kilkunastu metrów natrafia³ na gigantyczne marmutowe schody prowadz±ce ku górze, ale te¿ na licznych rzemie¶lników, bibliotekarzy, kap³anów, którzy wspólnymi si³ami pragnêli postawiæ bibliotekê na nogi. Przeprowadzka najwyra¼niej siê jeszcze nie zakoñczy³a, przy ka¿dej ¶cianie sta³y skrzynie i wory przeniesione najpewniej ze starego miejsca.


istota staraj±ca siê nie chichotaæ

Podró¿ do biblioteki nieco czasu mu zabra³a. Szczê¶liwym trafem wiedzia³ o przeniesieniu jej do nowego miejsca i bez trudu trafi³ do oryginalnej posiad³o¶ci. Z zapewnieniem sobie anonimowo¶ci i nie rzucania siê w oczy nie mia³ najmniejszego problemu, wszyscy w ko³o byli zbyt zajêci i albo nie zwrócili nañ uwagi, albo zaabsorbowane my¶li natychmiast powraca³y do aktualnego nêkaj±cego je problemu. Wewn±trz, mê¿czyzna  umiejscawiaj±c siê przy wiêkszej skrzyni pozostawa³ niezauwa¿onym dla ruchliwej pracuj±cej gawiedzi. Móg³ bez trudu pods³uchiwaæ co tylko chcia³... nikt jednak z obecnych nie zachowywa³ siê tak, jakby mia³ zamiar gdziekolwiek wyruszaæ, tudzie¿ aby do takowej wyprawy siê zbiera³.

Offline

 

#2 2009-07-14 07:56:51

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

W czasie kiedy mê¿czyzna siedzia³ tak niezauwa¿ony, do jego uszu dobiega³y strzêpy ró¿nych ró¿nistych rozmów:

- .. i trzeba ich st±d natychmiast usssun±æ! - posykiwa³ jaki¶ reptilion - to obraza majestatu Wiel... -
- .. ona znowu to zrobi³a..! - poszeptywa³o miêdzy sob± dwóch akolitów - ponoæ tym razem by³o jeszcze gorzej, jego flaki...-
- ...te skrzynie trzeba wreszcie st±d zabraæ - zmartwiony gryzipiórek przygl±da³ siê wszelkim indeksom i spisom mrucz±c do siebie -to w koñcu biblioteka, a nie hangar, poza tym...-
-...nigdzie nie mogê znale¼æ "¯ywotów", powinny byæ przecie¿ w tej skrzyni...-
-.. co robimy wieczorem? Tu niedaleko jest takie fajne czerwone miejsce..-

- Antariel! Do mnie Ty rozbuchana ladacznico! - Po tym zawo³aniu wszelkie rozmowy umilk³y, a zszokowane oczy wpatrywa³y siê w m³odego mê¿czyznê stoj±cego u szczytu schodów. By³ cz³owiekiem, mia³ prost± b³êkitn± szatê i choæ zdawa³a siê byæ tania, po bli¿szym przyjrzeniu dostrzec mo¿na delikatne ornamentacje wykonane nici± o niemal tym samym kolorze. Nie nosi³ ¿adnych ozdób prócz rodowego sygnetu. Zszed³ po schodach powoli u¶miechaj±c siê do zebranych pogodnie. ¯adna z kobiet nie zarumieni³a siê, ani nie uciek³a z p³aczem. Czê¶æ osób zda³o sobie sprawê z tego, ze nie znaj± nikogo o takim imieniu, inni doszli do wniosku, ¿e dziewka jest gdzie¶ indziej i ten oto schodz±cy siê pomyli³. Tylko nieliczni zrozumieli - zakpi³ z nich.
- Moi drodzy, podano do sto³u. - powiedzia³ cichym miêkkim g³osem, który dziêki uzyskanej wcze¶niej ciszy us³ysza³ ka¿dy. Sta³ teraz niczym pasterz przygl±daj±c siê jak w¶ród szmerów oburzenia, st³umionych ¶miechów jak i pe³nego troski niedowierzania owieczki id± za schody, gdzie pewnikiem znajdowa³o siê jakie¶ przygotowane po¿ywienie. Czê¶æ osób popêdzi³a na zewn±trz powiadomiæ tych pracuj±cych na s³oñcu.

Offline

 

#3 2009-07-15 12:02:18

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Mê¿czyzna który w tak oryginalny sposób zwo³a³ ci¿bê na posi³ek sta³ d³u¿szy czas w tym przestronnym przedsionku. Rêce z³o¿y³ zakrywaj±c d³onie d³ugimi rêkawami. Spogl±da³ z bez zmiennym lekkim u¶miechem, jak pomieszczenie osnuwa powoli mrok. Deszcz odbi³ siê od wschodniej strony wyspy i powróci³ nad tereny biblioteki. Pó³mrok wype³ni³ przestrzeñ nadaj±c jej zupe³nie innego wyrazu. Rozgl±da³ siê przez chwilê - je¶li zobaczy³ "go¶cia" to nie da³ tego po sobie poznaæ, choæ sam zainteresowany by³ pewien, ¿e tak w³a¶nie by³o. Ostatni ludzie przemierzali drogê do jadalni. Ostatnim z nich by³ ruchliwy staruszek, który z politowaniem spojrza³ na postaæ w niebieskiej szacie.
- S³ysza³em Jaskinie co zrobi³e¶ i wiesz dobrze, ¿e tego nie pochwalam.. - powiedzia³, choæ w jego g³osie by³o wiêcej rozbawienia ni¿ karcenia. - Je¶li chcesz by Rada Ciê zaakceptowa³a.. - urwa³ na znacz±cy gest m³odzieñca
- Ojcze... Rada nie bêdzie mieæ wyboru, je¶li tylko uda nam siê namówiæ Mery do wspó³pracy. - poklepa³ staruszka dobrodusznie po plecach i ruszy³ razem z nim do sali gdzie znajdowali siê pozostali. - A jak siê czuj± Twoje zielska?


Pó³mrok który wype³ni³ pomieszczenia biblioteki zdawa³ siê byæ sprzymierzeñcem w odkrywaniu jej rozleg³ych terenów. Stra¿y nigdzie nie by³o, wszêdzie ba³agan i rozgardiasz, ale i ozdoby pe³ne przepychu - gobeliny, rze¼by, malowid³a... W niektórych pomieszczeniach porozstawiano ju¿ rega³y, przygotowano skryptorium, miejsce na archiwum, zwiedzaj±cy jednak móg³ natrafiæ w swojej wêdrówce na sypialnie, zakurzony pokoik wype³niony porcelanowymi figurkami kotów i inne dziwactwa sugeruj±ce, ¿e niegdy¶ by³ to budynek mieszkalny. Wiele drzwi równie¿ pozostawa³o zamkniêtych mniej lub bardziej skomplikowanymi zamkami. Po przejrzeniu pierwszego piêtra mia³ do wyboru: schody prowadz±ce na kolejn± kondygnacjê na obu zakoñczeniach korytarza, oraz drzwi do lewego lub prawego skrzyd³a - przy czym znajdowa³ siê przy lewym. Tymczasem z do³u zaczê³y dobiegaæ go odg³osy ludzi powracaj±cych do swojej pracy. Pochwa³y i narzekania na pracê kucharzy, czê¶æ rozmów naturalnym tokiem wróci³a do tematów sprzed posi³ku.

Offline

 

#4 2009-07-25 15:27:21

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Xull

Zwiedzaj±c ostatni pokój us³ysza³ kroki. Dwie osoby przemierza³y korytarz na którym wcze¶niej nikogo nie spotka³. Us³ysza³ znajomy ju¿ mêski g³os:
- ... wiele s³ysza³em od Twojej siostry. Ponoæ Twoja pomoc bêdzie nieoceniona. Mam nadziejê, ¿e rych³o rozwi±¿emy problem, sama rozumiesz zale¿y mi na czasie...

Offline

 

#5 2009-07-26 20:10:29

Yula

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

To nie by³ jej ¶wiat. Zaduch jaki panowa³ w bibliotece potêgowany tonami kurzu unosz±cego siê znad ka¿dego woluminu jaki poruszony zosta³ ludzk± rêk± czy mu¶niêciem molich skrzyde³ wbija³ siê niczym sztylet w jej nos i gard³o, nawyk³e raczej do powiewów morskiej bryzy ni¿ miejskiego powietrza. Zaledwie wczoraj przekroczy³a próg biblioteki by z rado¶ci± rzuciæ siê w ramiona Ari, a ju¿ tego samego wieczoru mia³a ochotê w³asnorêcznie zacisn±æ d³onie na jej gardle i skoñczyæ ten ma³o konkretny, pe³en za to rozmarzonych spojrzeñ podkre¶lonych ci±g³ym wzdychaniem, wywód o jakim¶ kamlocie. Pocz±tek by³ ca³kiem interesuj±cy, bo zapowiada³ przygodê, tajemnicê, czyli co¶ co przez ostatnie piêæ lat napêdza³o jej ¿ywot,  ale w chwili gdy wymówi³a jego imiê, czerwieni±c siê przy tym jak pensjonarka, ca³y wywód trafi³ szlag. Co¶ co mia³o w koñcu znale¼æ zakoñczenie w prostym wyja¶nieniu, utonê³o w sp³oszonych spojrzeniach, oskubanych skórkach przy paznokciach, ³ami±cym siê g³osie i b³agalnym spojrzeniu...pomó¿ mu. Nic tylko udusiæ tê zarozumia³± jêdzê, której wydaje siê, ¿e pêpkiem ¶wiata jest. Ale to przecie¿ Ari, jej siostra...niech bêdzie!!!

W koñcu zwlok³a siê z sofy, na której spêdzi³a ca³e przedpo³udnie w s³odkim marazmie nic nie robienia i kopniakiem obdarzaj±c niejedn± zalegaj±c± na pod³odze ksi±¿kê uda³a siê na spotkanie. S±dz±c po rumieñcu z jakim o nim wspomnia³a, ten cz³owiek zajmowa³ poczytne miejsce w sercu Ari, choæ skoro w a¿ takie zak³opotanie j± wpêdza³a sama my¶l o nim, to Yula mia³a powa¿ne podejrzenia co do stanu umys³owego swej starszej siostry. Wiek wiekiem, ale co ona wie o ¿yciu, jak nosa znad ksi±¿ek nie wy¶ciubia? Jaki¶ romansów siê biedulka naczyta³a i g³owê napakowa³a durnotami o mi³o¶ci. Ehh...No dobrze, przynajmniej odpada godzina na poprawianie urody co by podkrêconymi rzêskami cz³owiekowi w g³owie nam±ciæ. Rude loki zwi±za³a naprêdce czarn± wst±¿k±, a reszta obrazu...równie czarna. Czarna tunika, czarne w±skie spodnie, czarne buty z wysokimi cholewkami...pozosta³o¶æ po morskim ¿yciu, bo kto widzia³, by kobieta po pok³adzie w sukni paradowa³a? No chyba, ¿e chce skoñczyæ w kapitañskiej kajucie.

-Wiele s³ysza³em od Twojej siostry. Ponoæ Twoja pomoc bêdzie nieoceniona. Mam nadziejê, ¿e rych³o rozwi±¿emy problem, sama rozumiesz zale¿y mi na czasie...- miliony znaków zapytania pojawi³y siê w jej oczach, bo w g³owê zachodzi³a co Ari mog³a temu lalusiowi nagadaæ. Owszem, ca³kiem przystojny, ale taki trochê, no...za delikatny? Pad³ by z wra¿enia przy pierwszym sztormie. Nie, zdecydowanie nie w jej typie, ale co jej tam o gustach siostry dyskutowaæ. Widocznie ma jakie¶ zalety...ukryte. Mimowolnie zachichota³a.
-Rozumiem..- mruknê³a pod nosem, choæ jej mina wyra¿a³a zupe³nie co innego.- Czego oczekujesz?- proste pytanie zas³uguj±ce na prost± odpowied¼, ale przeczucie jej mówi³o, ¿e logika tego stwierdzenia nie znajdzie uznania w oczach Jaskina.

Offline

 

#6 2009-07-27 09:00:44

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Xull

Us³ysza³ odpowied¼ damskiego g³osu - "Rozumiem, czego oczekujesz?". By³a nawet g³o¶niejsza od s³ów jakie wypowiada³ mê¿czyzna. Postaci zbli¿a³y siê zatem.
- Spokojnie, nie tutaj.. wejd¼my do mojego tymczasowego gabinetu... - Cieñ jaki wpada³ przez szczelinê, oraz ustanie kroków jednoznacznie zasugerowa³o gdzie ów gabinet siê znajduje.

Yula

Jaskin nie odpowiedzia³ od razu u¶miech lekki b³±ka³ siê po jego twarzy. Rysy rzeczywi¶cie mia³ delikatne, wysublimowane, okulary w srebrnych oprawkach dodawa³y mu, w odczuciach Yuli, jeszcze wiêcej fajt³apowato¶ci. Zatrzymali siê przy ostatnich drzwiach po lewej na tym korytarzu. Gdyby przeszli przez te prosto - o czym dziewczyna ju¿ wiedzia³a - weszliby na teren lewego skrzyd³a. Zaraz z reszt± by³y te¿ schody prowadz±ce na dó³. Mimo to, wchodz±c tu z parteru Jaskin pokierowa³ j± drugimi schodami co zmusi³o ich do wêdrówki przez ca³y korytarz g³ównej czê¶ci budynku. Dlaczego? Z rozmy¶lañ wytr±ci³y j± jego s³owa:
- Spokojnie, nie tutaj.. wejd¼my do mojego tymczasowego gabinetu... - To powiedziawszy po³o¿y³ d³oñ na uchylonych ju¿ drzwiach i powoli je otworzy³.


gabinet

Pokój w jakim teraz siê znajdowali, by³ przestronny aczkolwiek bardzo ciemny. Widoczne by³o, ¿e wszelkie umeblowania, dekoracje, ca³y wystrój pochodzi³ jeszcze od poprzedniego w³a¶ciciela - na wszystkim spoczywa³a tona kurzu, a i sam styl nie odpowiada³ najnowszym modom panuj±cym w stolicy. By³ ciê¿ki, drewniany, z przesadnymi zdobieniami w miejscach najmniej spodziewanych. Zewsz±d otacza³y go¶ci ro¶linne ornamenty, pod sufit wznosi³y siê rega³y wype³nione ksiêgami. Na przeciw drzwi znajdowa³y siê du¿e okna bardzo dok³adnie zas³oniête ciê¿kimi brunatnozielonymi kotarami siêgaj±cymi pod³ogi. Przy lewej ¶cianie - stoj±c twarz± do okien - sta³o potê¿ne dêbowe biurko us³ane papierami. Przy prawej za¶ sta³ niedu¿y komplet typowy dla pokojów kominkowych - sofa, dwa fotele, niewielki stoliczek z umieszczonymi nañ butelkami mocniejszych i drogich trunków. ¬ród³em ¶wiat³a mog³yby byæ lampy umieszczone na biurku i ko³o foteli, aczkolwiek w chwili obecnej by³o to ¶wiat³o jakie przychodzi³o z korytarza.


Jaskin zamkn±³ drzwi sprawiaj±c, ¿e w pomieszczeniu zapanowa³ nieogarniêty mrok. Yula poczu³a jak przeszed³ szybkim sprê¿ystym krokiem obok niej, po czym zala³a j± fala dziennego ¶wiat³a. Jednym potê¿nym szarpniêciem mê¿czyzna rozsun±³ kotary wpierw jedn±, potem drug±. Na jedn± magiczn± chwilê - mieszanka o¶lepiaj±cego ¶wiata, które o¶wietla³o tumany tumanów kurzu zdawa³o siê wygl±daæ przepiêknie. Malutkie drobinki wirowa³y w powietrzu niczym p³atki ¶niegu. Efekt magii trwa³ jednak nied³ugo. Kurz, do którego nie nawyk³ m³ody organizm wdar³ siê do ¶luzówki dra¿ni±c j± niemi³osiernie. Równie¿ Xull odczu³ nieprzyjemne skutki "zagêszczenia" atmosfery.

Offline

 

#7 2009-07-27 13:55:40

Yula

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Atmosfera gêstnia³a z ka¿dym krokiem i to nie tylko za spraw± wszechobecnego kurzu. Przyt³acza³a j± aura tego miejsca, w którym ka¿dy poszukiwa³ wiedzy i spokoju, a ona czu³a siê jakby kto jej p³uca spêta³, a  milcz±ca, absolutnie nic nie wyja¶niaj±ca obecno¶æ Jaskina zwala³a siê dodatkowym ciê¿arem na jej barki. Juz sama nie wiedzia³a czy irytacja jaka powoli j± wype³nia³a bra³a siê z niewiedzy czy zaduchu zaklejaj±cego jej gard³o. Ale jednak...jednak da³a siê poprowadziæ ciemnymi korytarzami w duchu wyobra¿aj±c sobie, ¿e to portowe zau³ki pe³ne szumowin ró¿nego autoramentu, a nie karaluchów i moli ksi±¿kowych. ¯e gabinet do którego j± prowadzi to szybki bryg, który poniesie j± ku przygodzie, wrota na otwarte morze. Wiêc sz³a lodowatym spojrzeniem obdarzaj±c ka¿dego kto choæ przez chwile zawiesi³ na niej wzrok. Za du¿o ludzi, stanowczo za du¿o zamkniêtych w tej przestrzeni. I choæ panowa³ tu spokój typowy dla grobowej ciszy biblioteki przerywanej tylko szelestem przerzucanych stron, da³o siê wyczuæ, ze za ta cisz± wêdruj± pytaj±ce spojrzenia, niewypowiedziane uwagi, uniesione brwi. Raz po raz jaki¶ szept wpad³ w jej ucho..s³owa wypowiedziane jadowitym g³osem, nas±czone nienawi¶ci±. Yula przyspieszy³a czuj±c jak napiêcie spina jej ramiona, napina uda...gotowa skoczyæ do gard³a ka¿demu kto na ni± rêkê podniesie. Cichy, gard³owy d¼wiêk  wyrwa³ siê z jej ust, lecz w tej chwili weszli do gabinetu. Pó³mrok ust±pi³ miejsca ciemno¶ci spowijaj±cej to miejsce przez chwile niczym ¿a³obny ca³un, by w koñcu upa¶æ przez gwa³town± jasno¶ci±. Zabola³o, oczy zapiek³y, ca³a a¿ siê lekko skuli³a pora¿ona ¶wiat³em, które na moment roz¶wietli³o to pomieszczenie odbieraj±c jej wzrok.

Usiad³a, nieproszona, niezapraszana, ale jeszcze kilka chwil, a podda³aby siê bezw³adowi, który zaczyna³ panowaæ nad jej cia³em, narodzonemu z tak zmieniaj±cej siê gry ¶wiat³a i mroku. Przez tê chwilê jaka dzieli³a j± od wej¶cia do fotela w ca³ej swojej postawie  wydawa³a siê byæ zagubiona, przyt³oczona, niepewna tego co siê z ni± dzieje, ale to doskonale kontrastowa³o z dziki spojrzeniem skacz±cym po rega³ach, butelkach, z fotela na biurko, by w koñcu tak rozpêdzonemu kaza³a siê zatrzymaæ na twarzy mê¿czyzny.
-Tylko konkretnie, bardzo proszê-  têskne spojrzenie pos³a³a w stronê butelczyny czuj±c szarpi±cy ból w gardle za ka¿dym razem gdy z trudem prze³yka³a ¶linê.

Offline

 

#8 2009-07-29 20:26:51

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Mê¿czyzna rozsiad³ siê wygodnie za biurkiem i wskaza³ jedno z dwóch krzese³ przeznaczonych dla petentów. Przez chwilê przygl±da³ jej siê czujnie z³o¿ywszy swe palce w piramidkê i przytkn±wszy opuszki do warg. Yula w¶ród migocz±cych i opadaj±cych drobinek kurzu, mia³a przedziwne wra¿enie, ¿e nie obserwuje jej lalusiowaty gryzipiórek, a dziki kot oceniaj±cy ile energii zu¿yje na upolowanie upatrzonej ofiary. choæ mo¿e to by³o tylko z³udzenie.. Xull móg³ wszystko obserwowaæ ukryty w jedynym miejscu zacienionym miejscu - niezwykle dogodnym je¶li chodzi o ukrywanie swojej obecno¶ci - za kotar±.
- A zatem... problem jest niezwykle delikatnej natury. Chodzi o pewn±.. rzecz. Jak wspomnia³em w og³oszeniu, które byæ mo¿e mia³a¶ okazjê przeczytaæ, chodzi o ksiê¿ycowy kamieñ. nale¿y do mnie, a w chwili obecnej znajduje siê poza moim zasiêgiem. Ma go pewna... nazwijmy j±.. osoba, która bardzo, ale to bardzo chce mi zrobiæ na z³o¶æ. Ca³e zadanie polega na tym, by jej go odebraæ. - U¶miechn±³ siê promiennie rozk³adaj±c palce. - A ja sowicie to wynagrodzê.

Offline

 

#9 2009-08-02 19:38:35

Yula

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Normalnie a¿ j± wcisnê³o w fotel pod wp³ywem tego spojrzenia. Nie ¿eby pierwszy lepszy mê¿czyzna spogl±daj±c na ni± wywo³ywa³ przyspieszone bicie serca i zawrót g³owy, bo w koñcu jak siê ma do czynienia z ca³± band± szczurów pok³adowych to kobieta musi umieæ trzymaæ ich w ryzach. Co innego, ¿e zwykle niewybrednym s³ownictwem, grunt, ¿e skutecznie, ale to by³o takie zaskakuj±ce. Pierwsze wra¿enie jakie na niej zrobi³ rozmy³o siê gdzie¶ po¶ród wiruj±cych drobinek kurzu, a teraz siedzia³ przed ni±...³owca??? No nie¼le, siostrzyczko...pomy¶la³a tylko nieskromnie zastanawiaj±c siê do czego jeszcze jest zdolny, ale dalsze dociekania przerwa³y jego s³owa. £owca, który w³asno¶ci swej nie umie odzyskaæ? Nie chce? Boi siê? Im wiêcej mówi³ tym wiêcej pytañ siê w jej g³owie rodzi³o, a ka¿de prowadzi³o tylko do jednego wniosku...co¶ tu ¶mierdzi. Cuchnie jak zdech³a ryba nadjedzona przez robale i  zêza zaszczana przez szczury razem wziête. I po raz pierwszy od kiedy jej stopa dotknê³a l±du, po raz pierwszy odk±d znów j± ujrza³a, naprawdê siê wystraszy³a. W co¶ Ty siê Ari, cholero ma³a wpl±ta³a???
-Zrobiæ na z³o¶æ?- nie mog³a wprost uwierzyæ, ¿e wciska jej takie kity! Zrobiæ na z³o¶æ zabieraj±c ulubion± zabawkê?! Dobre sobie! Jemu siê wydaje, ¿e na jakiego¶ prymitywnego ³owcê nagród trafi³ za¶lepionego ¿±dz± pieni±dza. Uh..jakby mog³a to by tê przystojn± gêbusiê przerobi³a...Nerwowo zastuka³a palcami w oparcie krzes³a. Z³y znak. Yula nie znosi³a tgo d¼wieku, krzywi±c siê zawsze niemi³osiernie, gdy tylko taki odg³os dotar³ do jej ucha. A teraz? Teraz bêbni³a z coraz wiêksz± zawzieto¶ci±
-  Co takiego jest w tym kamieniu, ¿e ma dla Ciebie tak± warto¶æ?- zapyta³a w koñcu zupe³nie powa¿nie, nie sil±c siê na maskowanie nieufno¶ci.

Offline

 

#10 2009-08-02 20:58:53

Kath

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Roz³o¿y³ rêce, trochê nieporadnie wys³uchawszy jej pierwszych pytañ. Nie spuszcza³ jednak oczu z m³odej dziewczyny, i choæ u¶miecha³ siê z sympati± Yula nie mog³a odeprzeæ uczucia niepokoju.
- To na prawdê drobnostka. Ot, pami±tka rodzinna. - Wypowiedzia³ niedbale na jednym tchu. - Nie s±d¼ proszê, ze k³opocze ciê na darmo... Przy rekonstrukcji biblioteki nie mam czasu na takie.. zabawy, a osoba, która .. po¿yczy³a ode mnie t± rzecz lubuje siê w tego typu rozrywkach. - Mówi³ powoli dobieraj±c s³owa, chod¼ ca³a wypowied¼ nie traci³a na p³ynno¶ci.
- Je¶li nie bêdziesz chcia³a marnowaæ swojego czasu, oczywi¶cie zrozumiem, liczy³bym jednak bardzo na Twoj± nieocenion± pomoc, gdy¿ nikt nie odpowiedzia³ na moje og³oszenie.

Offline

 

#11 2009-08-03 20:16:43

Yula

U¿ytkownik

Punktów :   

Re: Ksiê¿ycowy kamieñ cz. I - Jaskin

Uhh...jak¿e nie znosi³a takich pokrêtnych odpowiedzi pe³nych s³ów, za to ubogich w tre¶æ. W ka¿dych innych okoliczno¶ciach, w ka¿dych innych na pok³adzie rzecz jasna, kaza³aby ch³optysia wych³ostaæ, a potem przeci±gn±æ pod kilem. Odechcia³aby mu siê tajemnic. Po prawdzie wszystkiego by mu siê odechcia³o, bo nikt jeszcze nie prze¿y³ takiego potraktowania. Ups, nie jeden prze¿y³, ale zmar³ godzinê potem jak wyci±gniêto go na pok³ad. No trzeba przyznaæ, ¿e kapitan to by³a istna gnida, ale to stare dzieje...Spojrza³a na niego przez chwilê usi³uj±c sobie wyobraziæ jego minê jak ostry bat tnie te plecy robi±c z nich po prostu sieczkê..od razu by straci³ na elokwencji.
Bêbnienie zrazu przycich³o, spowolnia³o, a w koñcu zupe³nie zamar³o w chwili, gdy Yula nagle poderwa³a siê z fotela wyczerpana ju¿ t± bezczynno¶ci±. Nawyk³a do ci±g³ego ruchu, który nawet ko³ysaniem siê koi, przypomina³ o sta³ym czuwaniu, ¼le znosi³a statyczno¶æ ¿ycia na l±dzie z jego pos±gow± nieruchomo¶ci± wszystkiego co ja otacza³o. No, dobrze, ze chocia¿ chodziæ siê jako tako nauczy³a i teraz powolnym krokiem rozpoczê³a sw± wêdrówkê po pokoju, bacznym wzrokiem przygl±daj±c siê temu wszystkiemu co wcze¶niej jeno pobie¿nym spojrzeniem obdarzy³a.
-Drobnostka?- zapyta³a unosz±c brwi co mia³o podkre¶liæ, i¿ jego t³umaczenia owszem do niej docieraj±, ale nie nios± ze sob± takiej beztroski jakiej by sobie ¿yczy³.
-Skoro tak mówisz..- w g³osie s³ychaæ by³o wyra¼ne pow±tpiewanie-..sentymentalny z Ciebie cz³owiek, skoro taka rodzinna pami±tka, a¿ takie zamieszanie w Twoim ¿yciu wprowadzi³a, ale có¿. Nie mnie dociekaæ warto¶ci sentymentalnych...- doda³a z przek±sem poczytuj±c sobie tytu³y na ok³adkach i z ka¿dym krokiem odchodz±c od tej jasnej plamy jaka dawa³o s³abe ¶wiat³o i przekraczaj±c granicê cienia.
-Opowiedz mi proszê o tej osobie co taki afront Ci uczyni³a ow± rzecz na w³asno¶æ przejmuj±c- odwróci³a siê do niego, a po plecach przebieg³ jej zimny dreszcz. Doznanie nie tyle nieuzasadnione, co swoja obecno¶ci± tak zaskakuj±ce, ze musia³a mieæ nietêg± minê
-I wola³abym, ¿eby¶ czego istotnego raczej nie ukrywa³- mówi³a powoli, cedz±c s³owa spojrzeniem sun±c po pod³odze.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.032 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.tibiaot.pun.pl www.dkk-rp.pun.pl www.psy24.pun.pl www.totalconflict.pun.pl www.aston50.pun.pl